Muszę dołączyć do grona użytkowników którzy zaliczyli upadek sprzętu na ziemię. Mnie się to przydarzyło na plaży w Cancun (1999r.), gdy chciałem przenieść o parę metrów statyw z przymocowanym aparatem, obiektywem i lampą. Niestety odleciała głowica wraz z w/w sprzętem. Wszystko zakończyło się w miarę szczęśliwie. W lampie trzeszczał zoom, ale oddałem na gwarancji do serwisu - zrobili i działa do tej pory, w obiektywie trzeszczał piasek - trochę wydmuchałem, reszta pewnie została. Po 8 latach to i tak obiektyw tej klasy załapał sporo paprochów (nieszczelny Canon 28-105). W aparacie natomiast lampa czasami nie otwierała się automatycznie. Dla mnie nie był to problem, bo używałem najczęściej zewnętrznej, a jeśli już korzystałem z wbudowanej, to otwierałem ją ręcznie. Aparat w końcu po 2 miesiącach sprzedałem i kupiłem Canona 50E.