W czasach minionych, kiedy byłem jeszcze smarkaczem, na ślubie starszego kolegi fotograf miał super sprzęt, Practica i lampa ładowana z sieci. Niestety lampa zrobiła mu małe kuku, działała tylko po podłączeniu do sieci. Ubaw po uszy, fotograf biegnie do gniazdka, łąduje, wraca, robi zdjęcie i nic. Pewnie kondensator padł. Lampa powinna zrobić jedno, dwa zdjęcia po odłaczeniu od sieci. Z całego ślubu zdjęć prawie zero. Na szczęscie kolega spożył przed ceremonią kilka butelek syropu na uspokojenie i było mu to zupełnie obojętne. Choć kiedy przestały działać chciał mu co nie co urwać.

Całą epokę później zostałem poproszony o zrobienie zdjęć na imprezie integracyjnej wielkiego browaru. Po umówieniu warunków jeden z dyrektorów wpadł na pomysł by dodatkowo zrobić film, stwierdziłem, że nie ma problemu, zabieram operatora ale koszty znacząco wzrosną. Odpowiedz była powalająca. Dostałem dwie fachowe rady: jedną ręką robić film, drugą zdjęcia. Druga była jeszcze ciekawsza, zrobić film a z klatek filmu zrobić zdjęcia. Na szczęscie po chwili się zorientował, że gada głupoty chcąc zaoszczędzić kilka setek.