niezły musiał być ten prażanin, jeżeli z aparatu wielkoformatowego potrafi wyciągać gotowe odbitki ;]
niezły musiał być ten prażanin, jeżeli z aparatu wielkoformatowego potrafi wyciągać gotowe odbitki ;]
Smiejecie się z kamerunów, ale za rok lub dwa samo zobaczycie jak pstrykacze kręcą filmy swoimi piątkami i pięćsetkami.
Sytuacja1. - moja ulubiona
jakis dluzszy czas temu na wesele do znajomych zabralem aparat, lampy ludzkiej nie mialem, to porzyczylem od ojca taka jakas duza pancerna, przykrecana za pomoca palaczka (palaczek przykrecany pod spod aparatu, tam gdzie statyw) tak, ze lampa byla z boku i znaczaco powiekszala calosc. do tego dmuchany dyfuzor - wygladalo to komicznie, ale przeciez nie o wyglad chodzi - maja byc doswietlone zdjecia, a nie lans... no ale postrzeganie przecietnego goscia weselnego jest troche inne - duzy aparat = dobry aparat, a jak widzi cos, czego jescze nigdy nie widzial - to znaczy, ze juz wogole full wypas. zaraz milion pytan nieufnosc wobec moich pokretnych tlumaczen, ze ja zawodowo to nie, ze tak sobie lubie pofotografowac czasem itd. W koncu postanowilem ruszyc sie z aparatem po sali. Pierwsza fota i... widze gozne spojrzenie 'pana fotografa'. Pan fotograf (jakis nie za duzy nikon, obiektyw wygladjacy na kit - nie znam sie na nikonach, no i oczywiscie wbudowana lampa) zmarszczyl brwi i znikna na chwile. Za moment wraca z tulipankiem nakreconym na obiektyw, rzuca w moim kierunku kolejne spojrzenie - tym razem oprocz irytacji wyrazajace pogarde i wraca do swojej pracy... potem sie dowiedzialem, ze mlodzi do konca sie znim nie dogadali co do "szczegolow" i pan fotograf dal im cos okolo 30 zdjec w sumie z kosciola i wesela. Reszte pewnie ja popsulem ;-)
Sytuacja2 - dosc czesto powtarzalna
idac do kosciola zostawiam torbe foto w bagazniku - w kosciele jest wynajety fotograf i wyznaje zasade, ze nie nalezy mu przeszkadzac, nie zaleznie od tego jaki reprezentuje poziom (zwlaszca, ze przewaznie widze takiego pierwszy raz i o jego poziomie bede sie mogl przekonac dopiero jak da zdjecia mlodym). Ceremonia trwa, stada 'małpkowiczów' kraza jak elektrony wokol mlodych i ksiedza, fotograf sie wkurza bo musi jakos tak kadrowac, zeby nie bylo ich widac, a to nie jest wcale latwe, bo oni sa wszedzie... No i wtedy, predzej czy pozniej ktos (przewaznie jakas starsza ciocia) wyciaga aparacik wychyla sie 3 lawki do przodu lekko po skosie, puka mnie w ramie i teatralnym szeptem zarzadza, zebym i ja poszedl zrobic pare zdjec, bo ja to umiem, a ona tez by chciala miec zdjecia... no i co ja mam wtedy zrobic? przewaznie biore aparacik, staje gdzies z boku, zeby jak najmniej sie rzucac w oczy, wale trzy foty na 'odwal sie' nie przejmujac sie, ze w kadrze mam milion innych 'fotografow' i pol kamerzysty, ale za to pol ksiedza sie ucielo. staje gdzies za filarem (bo przeciez nie moge wrocic na swoje miejsce, bo ciocia zaraz by mnie szturchala znowu, zeby isc jeszcze kilka zrobic) i czekam az sie skonczy. Potem wracam, oddaje cioci aparat, ciocia z mina kontrolera jakosci w fabryce gwozdzi przelacza w tryb 'view' i..... o zgrozo, robi blogo usmiechnieta mine i dziekuje mi, ze takie piekne zdjecia zrobilem - na nastepnej imprezie mam gwarantowane, ze znowu mnie poprosi....
5D mkII, 20D, C17-40/4L, C24-105/4L, C70-200/4L, C50/1.4, 580EX, 580EXII, A70+WP-DC700
kup sobie sobie np sredni formacik i znow cie wciagnie ;]
no comment...
moja historia, właściwie na szczęście nie moja nawiązuje do wesela ale nie jest związana z fotografowaniem.
Otóż jeszcze jak byłem małym smarkiem znajomy rodziny zabrał mnie żebym zobaczył jak gra na trąbce przed kościołem dla młodych, bo bardzo chciałem zobaczyć...
I zaczęła się historia jak z telenoweli...przyjeżdża para młoda, rodzice goście. My sobie gdzieś tam z boczku stoimy. Nagle pojawia się auto - wysiada młody koleś i idzie w kierunku pana młodego (jako, że wiekiem nie byłem dojrzały nie wiedziałem o co chodzi ale po latach paru została mi historia wyjaśniona;p)... Otóż młody pan z samochodu powiedział przyszłemu mężowi że dzień wcześniej [cenzura]"brzydko bawił"[/cenzura] się z panna młodą na jej wieczorze panieńskim...Potem pamiętam już tylko bójkę i że kazano mi iść do samochodu i zasunąć szyby żebym nie słyszał wyzwisk...Ślub odwołano jednak rodzice powiedzieli, żeby goście przyszli i bawili się jak na dancingu..chyba nigdy nie zapomnę tego czegoś;p chociaż niestety fotografa nie zapamiętałem i nie wiem czy coś strzelił![]()
wspomnienie wywoływania zdjęć w piwnicy z ojcem, zawsze dodają otuchy:wink:
Moja opowieść to niestety nie wesele, ale o fotografii. Mieliśmy zdjęcia klasowe, jakoś nie zwróciłem uwagi na fotografa, bo fotograf jak fotograf. Dostajemy po paru dniach odbitki, które wyszły tragicznie, nieostre i przepalone. Następnie się okazało że fotograf przeszedł pijany. Jak głupim trzeba być żeby takie coś wywinąć ?