moja historia, właściwie na szczęście nie moja nawiązuje do wesela ale nie jest związana z fotografowaniem.
Otóż jeszcze jak byłem małym smarkiem znajomy rodziny zabrał mnie żebym zobaczył jak gra na trąbce przed kościołem dla młodych, bo bardzo chciałem zobaczyć...
I zaczęła się historia jak z telenoweli...przyjeżdża para młoda, rodzice goście. My sobie gdzieś tam z boczku stoimy. Nagle pojawia się auto - wysiada młody koleś i idzie w kierunku pana młodego (jako, że wiekiem nie byłem dojrzały nie wiedziałem o co chodzi ale po latach paru została mi historia wyjaśniona;p)... Otóż młody pan z samochodu powiedział przyszłemu mężowi że dzień wcześniej [cenzura]"brzydko bawił"[/cenzura] się z panna młodą na jej wieczorze panieńskim...Potem pamiętam już tylko bójkę i że kazano mi iść do samochodu i zasunąć szyby żebym nie słyszał wyzwisk...Ślub odwołano jednak rodzice powiedzieli, żeby goście przyszli i bawili się jak na dancingu..chyba nigdy nie zapomnę tego czegoś;p chociaż niestety fotografa nie zapamiętałem i nie wiem czy coś strzelił