Przyznam ze z rozrzewnieniem przeczytalem caly watek.
Z lezka w oku wspomnialem fotografa/czarodzieja ktory stal w w Parku Praskim w Wawie z wielkim miechowym aparatem a ja jako dzieciak z opadnieta szczeka czekalem kiedy w magiczny sposob wyjmie spod czarnej zaslony gotowe odbitki.
I az mi sie lezka w oku zakrecila kiedy wspomnialem moje pierwsze zdjecia robione na szybach z aparatu ktory odziedziczylem po dziadku, ktore potem wywolywalem w saleterkach mojej matki
To byly czasy prawdziwej fascynacji fotografia.
Teraz wyjmuje sprzet za tysiace dolarow i................jakos tej fascynacji czuje w sobie mniej .
Czy wy tez tak macie ?
sztajmes.