Cytat Zamieszczone przez woyd Zobacz posta
nie wiem, czy nazwać to parodią czy tragedią...

Robiłem ślub w ostatnią sobotę. Jako że młodzi i ksiądz podeszli prawie pod sam ołtarz nie miałem innej opcji jak wejść dyskretnie w okolice ołtarza na miejsce dla bocznych ministrantów. Przycupnąłem na chwilę, przeglądam ostatnie fotki, ksiądz mówił kazanie. W pewnej chwili kazał młodym spojrzeć na siebie a potem zażartował, że fotograf ciekawy moment przegapił. Najwidoczniej nie przeszkadzałem mu w miejscu w którym siedziałem. Ale po chwili podszedł do mnie pan w wielu ok. 30 lat który robił za jedynego ministranta i poinformował, że to miejsce dla służby liturgicznej i mam się wynieść. Dla spokoju zszedłem. Ale potem było ślubowanie i znów powędrowałem w okolice ołtarza - to było jedyne miejsce, by ująć sensownie młodych i księdza. Ten sam gość, który stał przy młodych i trzymał mikrofon, odwrócił się do mnie ze świętym oburzeniem na twarzy i gestem ręki pokazuje mi, że mam zejść z tego miejsca. Na to ja mu głową dyskretnie, acz stanowczo, że nie zamierzam. Gdy przeszedłem na drugą stronę, by ująć twarz drugiej osoby z młodych, gość bezczelnie przeszedł za mną i stając do mnie plecami zasłonił mi młodą parę.

Jestem wprawdzie protestantem, nie katolikiem, jednak po katolickiej teologii i znaczenie miejsc sakralnych znam i uszanować potrafię. Z takim fanatyzmem i niezrozumieniem spotkałem się pierwszy raz. Na szczęście z księdzem, który udzielał ślubu spotkałem się przy takiej okazji nie po raz pierwszy i wiem, że ma on pełne zrozumienie dla działań fotografów i kamerzystów w takiej chwili. Żywię więc nadzieję, że jeden ślepo-fanatyczny "pan ministrant" nie utrudni mi na przyszłość życia...
Ja miałem podobną sytuację ale z samym księdzem. Również żeby zrobić dobre ujęcie musiałem lekko nagiąć miejsce, gdzie stać można. Ksiądz z tego co zdążyłem zauważyć [skupiam się na zdjęciach i kadrach] jakoś dziwnie się na mnie patrzył podczas mszy. I rzeczywiście po liturgii wziął mnie do 'kantorka' () i jakieś 10 minut cośtam gadał. Skończyło się na tym, że już nie mogę tam zdjęć robić (ojej...). W dodatku kamerzysta był tego samego typu żywiołowym rejestratorem zdarzeń ceremonialnych co ja