dla niektórych pozostaje to hobby, dla niektórych jest głównym źródłem utrzymania, a jeszcze inni jeśli tylko chcą i im się uda - mogą na tym dorobić.. o ile dla tych pierwszych zapchanie rynku jest tak samo ważne jak sytuacja na Bałkanach i zlewają temat focąc sobie i dla siebie, czerpiąc z tego satysfakcję; o tyle dla tych trzecich chęć rozwoju zdobywania doświadczeń i zaistnienia na rynku wymaga wielu wyrzeczeń i poświęcenia, nawet kosztem wypykanych tysięcy klatek.
Dla tych drugich (dla utrzymujących się z fotografii) powszechność i dostępność wysokiej klasy sprzętu i ekspansja na rynek ludzi ze średniego szczebla zaczyna być frustrująca. Ciężko się pogodzić z tym, że ktoś dla kogo foto jest pasją, chce zrobić reportaż, ślub, imprezę klubową w zamian za akredytację, możliwość pokazania fotek w portfolio, drobne opłaty itp., bo zaczyna się robić "ciasno".
Większość PRO niestety musi się z tym liczyć, że średnia klasa userów stanowi dla nich konkurencję, a wyszydzanie kogoś, nazywanie tanią dziwką za to tylko, że chce i poświęca coś kosztem czegoś to lekko mówiąc nietakt. Ktoś idący na staż z UP też zarabia grosze, czy to czyni go mniej wartościowym pracownikiem? W oczach wyjadaczy - tak. Ale za jakiś czas może okazać się lepszym i minki zrzedną. Tego się boją krzykacze? To niech spinają poślady.
Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że z foto mam zawodowo więcej do czynienia niż prywatnie. Wszak i dla siebie, hobbystycznie, ukierunkowany na zarobek, rozbudowuję plecak sprzętu, co nie czyni mnie wyjadaczem. Zarobiłem sobie na sprzęt, poznaję go, rozwijam się i czy pójdę za bilet do kina focić spektakl, czy zrobię ślub za zwrot kosztów dojazdu i jakąś tam amortyzację, to moja sprawa. Ciekaw jestem jak zaczynała większość sfrustrowanych krzykaczy, którzy teraz nie przyjmują do wiadomości tempa rozwoju fotografii. Jak będziesz dobry, to możesz i zarabiać krocie, jak masz wygórowane ambicje, to wsadź sobie je w buty, będziesz wyższy.
#