Mówiąc w wielkim skrócie: "Pierdzielicie Hipolicie". Sugeruję przeczytać jeszcze raz i zastanowić się o co mogło mi chodzić. O ile abstrakcja wyobrażenia siebie w kajaku, na rzece, przepływajacego iluśtam-kilometrowym odcinkiem wśród trzcin i niczego więcej, nie przekracza zdolności szanownego kolegi... ;-)
Pisanie o końcu spływów tą rzeką, rujnacją, zniszczeniem wyjątkowo rzadkich gatunkow fauny i flory jest daleko idącą demagogią, która, zważając na ilość postów w tym wątku, jest już męcząca.