w 2018 roku na przy okazji przerwy pod katedra Nidaros wypatrzylem, ku dosc duzemu zdziwieniu, ze 6D2 gdzie jak gdzie ale w sra* petrodolarami Norwegii jest chwilowo najtanszy. jako ze 3 dni pozniej mialem zostawiac zone w "Kristianii", to umowilem w rzeczonym sklepie, ze beda mieli sztuke na stanie i ja tam (nomen omen) 1 wrzesnia punkt 8:00 bede po odbior takowej, i zeby mi tax-free wypisali. tax-free oczywiscie zonk, bo podatek vs clo unijne to ta papierkologia z okladem przebija nawet wysoki VAT u Wikingow :/
od tamtego dnia prawie 5 dlugich lat 6D2. nigdy nie spojrzalem wstecz na 6D1 z jakims wnioskiem pokroju "ale to byla maszyna". dla mnie 6D2 to byl ogromny postep funkcjonalny wzgledem 6D1 (gibany ekran, responsywnosc, AF w celowniku i w LV, szczegolowosc obrazka), a do aparatow nigdy nie bylem jakos sentymentalny, moze poza 10D. tu po prostu nie mialem watpliwosci, ze jest pod kazdym wzgledem lepiej. nie tylko tytulem radosci, ze aparat ma tez inne punktu AF oprocz centralnego
po mojemu to cale to cholubienie modeli z o mniej upakowanych matrycach (drzewiej 40D, potem 5D1 czy 6D1 albo po drugiej stronie plota gdzie trawa jest bardziej zolta: D200, D700) to takie troche ekstrapolowanie. sa ludzie, ktorym ta mniejsza gestosc matrycy i "wiecej pikseli w pikselach" odpowiada i lubia taki obrazek. nie mam z tym problemu. natomiast ekstrapolowanie tego na "ale same body tez byly lepsze" to dla mnie grube naduzycie semantyczne... dla mnie i 5D2 wzgledem 5D1 czy 6D2 wzgledem 6D1 to byly spore kroki naprzod w funkcjonalnosci/ergonomii body...