O, fajnie temat się rozwinął do "stare vs nowe". Taki przykład najświeższy - kupiłem sobie telefon. Zawsze używałem przycisków funkcyjnych, czyli te 3 na dole, tj wstecz/ekran główny/otwarte aplikacje) i konfigurując telefon pod siebie dotarłem do punktu, gdzie nie można w tym telefonie przestawić sobie kolejności tych przycisków, tj chciałem mieć "wstecz" po prawej stronie, a jest po lewej. W pracy mamy uczniów szkół i jedna z uczennic mnie trochę wyśmiała i powiedziała, abym używał gestów zamiast "przestarzałych" przycisków funkcyjnych, no i zacząłem używać i nawet się tego nauczyłem. Na razie nie widzę jakiś znaczących wad tego rozwiązania. To tak a'propo "stare vs nowe"...
Co do Waszej dyskusji, to co do samochodów to osobiście jeżdżę w miarę świeżym (10 letni) samochodem z... wolnossącym silnikiem. Miałem samochód turbo, z którym miałem mnóstwo problemów, a teraz mam spokój. Samochód mam 6 lat i wymieniam mu tylko filtry, olej. Raz klocki hamulcowe i amortyzatory z przodu. Tyle. A... i LPG to była najlepsza inwestycja w ten samochód. To samochód, który ze świateł nie ma szans z żadnym nowoczesnym samochodem, ale na autostradzie zawsze jestem z przodu (z wyjątkiem służbówek, gdzie paliwo stawia właściciel), bo koszty za paliwo są śmiesznie niskie.
Generalnie pracuję w branży motoryzacyjnej i szczerze powiedziawszy co zaaplikowałbym nowoczesnego do mojego słabego wolnossaka (bez zbędnych bajerów, tj ma pełną elektrykę + klimatyzację auto i czujniki parkowania. Tyle)? Podgrzewana kierownica jest mega patentem - znacznie lepszym od grzanych stołków. Podgrzewana przednia szyba - kolejny super patent. No i te reflektory "laserowe", gdzie śmigasz sobie na długich i nie razisz innych, no i ogólnie dobrze świecą. Te trzy rzeczy to taki "must have" czego bym sobie życzył w samochodzie.
Z mniej przydatnych rzeczy, bo można je mieć inaczej (na telefonie), to nawigacja "wbudowana" w samochód, czyli mamy ją bez wyciągania telefonu gdzieś na ekranie i adaptacyjny tempomat. Poza tym naprawdę motoryzacja to aktualnie festyn. Kusi ludzi jakimiś światełkami, czy zbędnymi bzdetami, które jedynie cieszą oko (takie opakowanie prezentu można powiedzieć). Ta elektronika i multimedia są tak rozbudowane w samochodzie, że... nie rozumiem jak miałbym z tego korzystać jako kierowca? W sensie jest tego tak dużo, że musiałbym mieć 2 wolne ręce by się tym bawić (jak np telefonem).
Czego brakuje dzisiejszej motoryzacji? Soli, czyli frajdy z samej jazdy. Auta są nudne w prowadzeniu, sztuczne, mało co czuć za kierownicą. Co trzyma/trzymało jeszcze te ryzy to albo drogie niemieckie i francuskie wozy (wersje R, RS, GTi itp) oraz samochody japońskie. Motoryzacja poszła w złą stronę, w stronę suvów i elektryków.
Co do rowerów, to też jestem zwolennikiem "analogów", ale to dlatego, że traktuję rower jako sport. Gdyby to był mój środek transportu, to pewnie chętnie bym się wspomógł elektrycznym silnikiem. No i jeszcze gdybym miał zajawkę na MTB, to wiadomo - każdy lubi zjechać, ale wyjechać na górę jest ciężkowtedy też rozważałbym elektryka, jako wspomaganie.
No i ogólnie co do dyskusji, że "w elektrycznym świecie łatwo coś wyłączyć", to owszem ale są branże, które nie są istotne dla życia, takie jak fotografia właśnie, ale np nie wyobrażam sobie, elektrycznego wozu strażackiego jadącego na podmokłe tereny przez powódź. Generalnie im więcej rodzajów paliw tym lepiej, bo nie ma monopolu. Elektryfikacja wszystkiego oznacza pewnego rodzaju monopol, dlatego np przy niedawnym remoncie kuchni pozostałem przy gazowej kuchni, gdzie mogłem przejść na indukcję. Tak samo wielu krakusów pozostawiało sobie np piece węglowe, czy na inny opał po obowiązkowej zmianie na piec gazowy. Daleko nie trzeba przecież szukać i kraje, które były uzależnione od rosyjskiego gazu po wybuchu wojny musiały pokochać się z swoją rosyjską smyczą i muszą się przypodobać kremlowi. U nas od razu poszły inwestycje w port w Świnoujściu, a i nawet coś z elektrownią jądrową się ruszyło, bo ktoś w końcu zobaczył, że to fundament. To jest na skalę krajową, ale my jako pojedyncze jednostki też uważam, że powinniśmy robić sobie sami takie fundamenty. Nie jestem foliarzem (popularne parę lat temu), ale np jak żona chciała kupić ileś tam świec do domu "w razie blackoutu" to nie protestowałem i generalnie dobrze mieć alternatywę. Tak samo obserwuję ostatnimi czasy wzrost posiadania własnego kurnika wśród znajomych. Też chwalę.
Mieć alternatywę to dobra sprawa![]()