Przez bite 20 lat, od 1990 r. do 2010 r., oddawałem klisze do minilabów, i miałem wywalone na jakąkolwiek obróbkę, bo odbierałem gotowe odbitki.

Przez parę lat zlecałem wstępne skanowanie negatywów, aby wybrać klatki do skopiowania na papier, i tyle było moich deliberacji nad zdjęciami, a te zdjęcia ciągle są, i zeskanowane, i na papierze, a od 2010 r. nie mam papierowych odbitek, tylko setki tysięcy plików cyfrowych, nad którymi nasiedziałem się tyle, że powinienem się ubiegać o drugą emeryturę