Przez długi czas focenia D60 przywykłem do focenia z użyciem centralnego punktu AF i ewentualnego przekadrowywania (niestety ze wszystkimi tego konsekwencjami w niesprzyjających okolicznościach). Po przesiadce na 30D wpadłem w zachwyt nad 9 punktami AF (ciekawe co bym zrobił jakbym miał 45 punktów :-) ) ale ostatnio ten mój zachwyt zaczyna trochę mijać. Pierwsza sprawa (poza tematem w sumie), to wybór punktów przy pomocy joysticka - dla osób patrzących w wizjer lewym okiem, to porażka, bo zmieniając punkt AF dłubię sobie w nosie :-) Ale do rzeczy - mam wrażenie, że dokładność punktów AF innych niż centralny jest lekko mówiąc do bani. Tzn. działają często bardzo dobrze, ale czasami potrafią dawać efekty zupełnie przypadkowe (szczególnie przy słabszym świetle, gdzie centralny ostrzy "w punkt" a pozostałe "jak sobie zechcą"). Tak więc albo moja puszka jest kropnięta albo zbyt wiele oczekuję od sprzętu (to drugie dzisiaj usłuszałem od człowieka, który na Canonie "zjadł zęby"). Szczególnie licho wypadają te punkty przy współpracy z 70-200/4 L - nie wiem teraz już czy to kwestia tego akurat egzemplarza szkła, czy po prostu dłuższe ogniskowe z małą GO bardziej uwidaczniają mizerię punktów AF innych niż centralny (oczywiście to nie jest tak, że za każdym razem "wali" gdzie popadnie - ostrzy często ok, ale czasami potrafi nieźle wkurzyć). Przy okazji stwierdziłem (choć pewnie Ameryki nie odkryłem), mizerną przydatność dodatkowych punktów AF do focenia w trybie AF Servo - aparat się z nimi nie wyrabia w wielu przypadkach. Tutaj pewnie znowu się kłaniają moje wygórowane oczekiwania ;-) (tylko nie mówcie - "Trzeba sobie było kupić 1D..."). Jestem ciekaw opini użytkowników puszek 30D - może ktoś podzieli się swoimi refleksjami w temacie punktów AF innych niż centralny sensor?
Tak, tak... to już zaczyna pachnieć onanizmem :-) :-)