Czasy się pewnie zmieniły, ale mogę opisać pewną historię serwisową z roku 2000.
Nie dotyczy Canona.
Miałem awarię elektroniki w paromiesięcznym obiektywie i raz działał, a raz nie.
Został naprawiony w [jedynym] autoryzowanym serwisie w Polsce na mój koszt. Rachunek zawierał wymienioną część.
Po jakimś czasie jak byłem za granicą usterka się powtórzyła.
Obiektyw trafił tam do zaprzyjaźnionego serwisu, który stwierdził że ta niby wymieniona część jest po druciarskich naprawach.
Od razu sobie przypomniałem, że pan Krzysiu z polskiego autoryzowanego serwisu przynosił potajemnie w walizeczce części do innego serwisu niezależnego...