No właśnie o to pytam.
IMHO trwałość gniazda USB-C w aparacie (plus zatyczka) jest niewiele większa (o ile w ogóle jest) od trwałości kart SD, poza tym pękniętą kartę zgrywasz, wyrzucasz, bierzesz kolejną i gitarra, a z uszkodzonym gniazdem USB w body co zrobisz? Jest też kwestia szybkości zgrywania - trzeba pilnować kabla USB (większość dostępnych u nas kabli chwali się mocą 20-50-100W, ale mało który pozwala na transmisję 10Gb/s czy nawet 5 Gb). Do tego gniazdo USB w laptopie/kompie - też nie wszystkie się nadają.
Dlatego zgrywanie zdjęć po kablu traktuję raczej jako plan awaryjny, ewentualnie podpięcie serwisowe (kiedyś tylko przez USB dawało się ustawić/odczytać jakieś parametry w body, np. copyrighty) oraz - uwaga - tethering zdjęć (bardzo fajna sprawa), ale to nieco inna historia, kable i częstotliwość (przynajmniej u mnie), niż codzienne zgrywanie zdjęć.
Tak, dokładnie. Tu chyba najbardziej widać dziejący się wciąż postęp w branży fotograficznej - karty i ich standardy transmisji wciąż idą do przodu. Także ten, trzeba niestety co jakiś czas zainwestować w nowy czytnik kart.
W tej chwili korzystam z Lexar'a (tego trójkątnego) - jest w miarę nowy, ładnie pokazuje obecność karty i transmisję (LED normalnie jest czerwony, po włożeniu karty zmienia się na niebieski, który miga w trakcie ściągania, po ściągnięciu przestaje, i po odmontowaniu karty w kompie - jeszcze przed jej wyjęciem - zmienia się spowrotem na czerwony) - także polecam.
Ale już myślę o kolejnym.
--- Kolejny post ---
O, to już właśnie odpisałem. Można tak, ale imho machanie kartami może być bezpieczniejsze (szczególnie przy SD, bo z CF faktycznie problemy były bardziej realne).