azja.
wlocze sie po azji od grubo ponad cwierc wieku. ale nie tej typu tajlandia, tylko tej dzikszej. kazachstan, uzbekistan, kirgistan, tadzykistan, pakistan, kiedys nepal. z reguly tam gdzie gory i putynie. im dziksze, tym fajniej.
niestety te najdziksze nie bardzo sa dostepne, bo sa w chinach (mowie o kunlunie, nie o tybecie, tybet to komercyjna porazka, zreszta wspolczesny nepal tez, juz nie jezdze do nepalu). raz ze polowa tych terenow (pustynia takla makan) to poligony i nadzor totalny, a nie po to tam jezdze, zeby mnie inwigilowal jakis bezpieczniak. dwa, ze dostac sie tam przekracza moje mozliwosci finansowe - sama papierologia na wjazd wlasnym autem na teren chrl to koszt porzadnej dwu, trzymiesiecznej wycieczki samochodem po sowietstanach.
ale ostatnio gorzej z tymi samochodowymi tam, bo wiadomo.
przez turcje, gruzje jeszcze by sie dalo, ale koszty rosna okrutnie (granica taniego paliwa zaczyna sie za kaukazem), wiec nastepna chyba samolotem jednak, choc jeszcze kombinuje.
ominac calkowiecie rosji tez sie nie da - przez azerbejdzan i dalej promem sie ma szans (od plandemii nie wpuszczaja droga ladowa, tylko lotnicza). via iran - zapomnij, carnet de passage (kaucja 30 tysi) lub lapowki rzedu 1000 euro.
latalem samolotami kiedys - posiadanie wlasnego srodka lokomocji to zupelnie inna liga. samolotem skazany jestes wlasciwie na trasy z przewodnikow (no bo w gre wchodzi wlasciwie tylko lokalny transport, chyba ze masz worek piniondzow na wynajecie auta na dlugi czas), a w przewodnikach niewiele z reguly jest - dla mnie wlasciwie nic nie ma. chyba ze lecisz w konkretne miejsce na dluzej, np. wspinac sie w jednym rejonie czy cos, to jeszcze. alei tak wolalbym wlasnym autem, tak m.in. zrobilem w 2019 z kumplem. pojechalismy struclem a przy okazji zaloilismy dziewiczy pik w pamirze. na foto ten najwyzszy po prawej.
![]()