Wbudowane gripy pojawiły się już erze lustrzanek na film i to było postęp przyjęty bardzo entuzjastycznie. Jeszcze dzisiaj jednym z pierwszych kryteriów oceny ergonomii korpusu jest obecność, wielkość i głębokość gripa, więc robienie korpusów bez gripa raczej nie zaspokaja niczyich potrzeb pod względem ergonomii, a ponieważ grip zwykle nie wystaje do przodu dużo bardziej, niż nawet obiektyw-naleśnik, to ta redukcja rozmiaru korpusu jest psu na budę.
Do aparatów Fuji ciągle widzę oferty na dodatkowe gripy do normalnego, poziomego kadru, ale żeby palec mógł sięgnąć spustu na korpusie, to one nawet nie zbliżają się ergonomią do tych wbudowanych.

Przez parę lat używałem Olympusa OM-4 i zawsze mi brakowało chociaż tej firmowej namiastki gripa, żeby choć pazury zaczepić, bo albo był w ogóle niedostępny na eBay, albo za chore pieniądze. Po podpięciu windera grip był już spoko, ale palec nie sięgał do klawiszy na korpusie, a to już było bardziej wkurzające.