Czyli portrecista w studio poprawiający wygląd skóry, czasem usuwający nawet niechciane kosmyki włosów nie jest już fotografem, a kimś, kto "robi obrazki z wykorzystaniem różnych technik, z przewagą fotografii"?
Osiemdziesiąt czy sto lat temu takie zabiegi leżały nieraz w standardowym zakresie retuszu - i jakoś nikt nie kwestionował "fotograficzności" obrazu.