Po noszeniu R6 i dwóch EF 24-70 / 70-200 F2.8, gdzie ten drugi zoom lekki nie jest, miałem dość żonglowania szkłami. Indoorowo nie przeszkadza mi to aż tak, jak outdoorowo, zwłaszcza kiedy wieje. Zauroczony OM-1 wymyśliłem sobie, że kupię dwa OM-1 oraz zestaw szkieł. Ponieważ MFT ma circa mnożnik 2x względem FF, chciałem kupić 2 obiektywy Panasonic Leica 10-25 i 25-50 F1.7 (20-100 z GO F3.4). I tu do mnie zaczęło docierać, że to kiepskie rozwiązanie pod względem wagowym. Jakbym nie wpisywał w Excela, to noszę prawie 3kg sprzętu o zakresie do 100mm. Sprawdziłem statystykę najczęstszych ogniskowych i wyszło mi, że rzadko focę poniżej 35mm oraz powyżej 180. Każdy ma swoją statystykę ulubionych ogniskowych, u mnie jednak taki Excel wskazał Tamrona, który jest osiągalny wyłącznie z Sony. Przygodę z R6 wspominam bardzo dobrze. Krótki romans z OM-1 jest dla mnie dość dziwny, ponieważ zanosiło się na dłuższy związek, ale życie zweryfikowało, że to nie byłoby to.
Dla mnie aparaty typu MILC oferują znacznie więcej w samej puszce. Jest sporo aparatów typu bridge (wciąż mam Panasonica FZ28 do pewnych zadań), ale co puszka FF, to puszka FF - jak dla mnie.