No to żeby Wam się od tego hajtechu w głowach nie poprzewracało.
O ile poważniejsze aparaty produkcji NRD, jak Praktika, Exakta, Werra itp. kojarzą się z jakością (choćby tylko pojmowaną w kategoriach krajów demokracji ludowej), to produkowane w tym kraju aparaty popularne były zaskakująco toporne i prymitywne, tak że byle Smiena budzi przy nich szacunek solidnością i precyzją wykonania, zakresem dostępnych parametrów ekspozycji - no i ostrym jak brzytwa obiektywem.
A oto i jeden z enerdowskich aparatów z dolnej półki klasy popularnej - Certo Sl 110.
Produkowany gdzieś od roku 1974/75 i będący oczywistą wariacją stylistyczną i obsługową na Kodaki Instamatiki na film 126. Tutaj jednak zastosowano enerdowski standard filmu popularnego, czyli SL - odświeżony w końcu lat 60 Agfa Karat, z dwoma bezszpulowymi kasetami ładowanymi 70 cm odcinkiem zwykłego filmu 135, co uwalniało użytkownika od skomplikowanej czynności zaczepiania filmu na szpulę odbiorczą, a potem jego zwijania powrotnego. W systemie SL wystarczyło po prostu wsunąć kocówkę filmu do kasety odbiorczej, a po jego ukończeniu - po prostu wyjąć go w tej kasecie.
Certo SL 110, podobnie jak i Instamatiki, ma kwadratowy kadr (tutaj 24x24 mm) stosuje swego rodzaju ręcznie sterowany program naświetlania - użytkownik dobiera, kierując się symbolami pogody, odpowiednią do warunków nastawę, a aparat ustawia jednocześnie przysłonę (z zakresu 1:8 - 1:16) i czas (1/30 lub 1/125 s) - bez możliwości ich wyboru osobno.
SL 110 wynaturzył natomiast całkowicie ideę systemu SL i jest jego jedynym aparatem wymagającym zwijania powrotnego filmu (co zapewne wynikało z chęci zmniejszenia jego wymiarów poprzez rezygnację z drugiej, dość dużej kasety). Acz zrealizowane jest to maksymalnie prosto - po wykonaniu ostatniego 16. zdjęcia film zwija się dokładnie tym samym pokrętłem, którym naciąga się go do zdjęcia - tyle, że kręcąc nim w drugą stronę. Przy zakładaniu filmu do aparatu nie trzeba go też o nic zaczepiać, po prostu zwija się on w komorze odbiorczej swobodnie wewnątrz metalowej prowadnicy.
Aparat jest malutki (105 mm szerokości), lekki (170 g czyli 7 kanarków) i oferuje obiektyw achromat o ogniskowej 45 mm i jasności 1:8, z minimalną odległością ogniskowania 1,5 m. Można nawet stosować filtry nakładkowe średnicy 32 mm. No i jest synchronizacja flesza przez gorącą stopkę. Wykonany jest natomiast z tragicznego, miękkiego plastiku, kojarzącego się co najwyżej z mydelniczką, do tego część kół zębatych w jego mechanizmie jest plastikowa, a część metalowa - co powoduje podobnież szybkie niszczenie tych pierwszych przez te drugie. I ma plastikową migawkę, która - akurat w przypadku tego, którym fotografowałem, nie była całkowicie nieprzezroczysta, co skutkowało zaświetlaniem zdjęć w przypadku skierowania aparatu na słońce.
A zdjęcia robi całkiem przyjemne, szczególnie z przymkniętym obiektywem.
Obiektyw przymknięty.
Obiektyw otwarty.
A taki właśnie efekt daje słońce prześwitujące przez migawkę.