Pojawiły się sprzęty mi bliskie. Choć nie identyczne. Moim pierwszym aparatem był Certo Kn35, dostałem go od taty na komunię. To był rok jak sądzę 1973. Bardzo fajny aparat, miał jedną wadę - naciąg filmu. Takie kółko z ząbkami, ledwo wystające z obudowy. Po co je tak schowali? Bardzo ciężko się obracało, po zrobieniu kilku zdjęć bolały mnie opuszki palców.
Mój pierwszy profesjonalny sprzęt - Canon A1 (dopiero potem miałem Nikony) kupiony w połowie lat 80-tych, za żelazną kurtyną czyli w Berlinie Zachodnim. Nówka ze sklepu, z FD 50/1.4. Koniecznie chciałem ten model, miał automatyki, w wizjerze na dole miał wyświetlany czas i przysłonę. Super bajer (byłem młody, wybaczcie), ale to też bardzo przydatna i praktyczna sprawa. Teraz to norma, ale wtedy .. nie jestem pewien czy to aby nie był pierwszy aparat który to miał. Parametry wyświetlane czerwonymi cyferkami. Inne (nieliczne) sprzęty miały pokazywane parametry na zasadzie że igła wskazuje jakiś czas z boku wizjera, albo podświetlany jest tam jakiś z czasów. Z pokazywaniem przysłon była gorsza sprawa. Nikon miał na zaskakująco prosty sposób. Każdy obiektyw miał przy samym bagnecie wygrawerowaną drugą listę przysłon. Pryzmat aparatu był nieco wysunięty nad obiektyw i był tam otworek, przez który było widać wartość ustawionej w danym momencie przysłony. Proste i skuteczne (pod warunkiem, że nie było ciemno).
Canon spisywał się od strony mechanicznej świetnie, pięknie chodził naciąg i spust (w porównaniu do Zenitaale takie to były wtedy u nas w kraju czasy, miałem też dostęp do Prakticy LTL). Migawka płócienna, sterowana elektroniczne, co oznaczało, że co jakiś czas trzeba było wymienić baterie, które były bardzo słabo dostępne. Na szczęście wymieniałem je raz na rok czy dwa. Nie robiłem wielu zdjęć. Potem dokupiłem zooma Sigmy 75-250, jasności nie pamiętam.