Cały dowcip polega na tym, że starsze, jasne obiektywy maksimum swoich rozdzielczości osiągały nie wcześniej, niż na f/4, a najczęściej na f/5,6 lub f/8, a najlepiej wyrównana ostrość była na f/8-11, a nawet f/16. Nastąpiło więc wybitne przesunięcie maksymalnych osiągów w kierunku większych otworów przysłony, ale ze stratą na mniejszych otworach, co jednakże nie oznacza, że obiektywy przy f/8 stały się kiepskie, ale już nie są tak ostre, jak w okolicach pełnej dziury.