Cytat Zamieszczone przez Heldbaum Zobacz posta
Oczywiście zgadzam się z tym, że skanowanie filmu, to nie do końca to, ale jednak... Jeżeli przyjmiemy, że nie grzebiemy przy skanie, tylko pokazujemy taki, jak "wyszedł", ewentualnie usuwając większe paprochy, to jednak mamy prawo nazwać to fotografią analogową. Bo w przeciwieństwie do cyfrowej, nie mamy możliwości ingerencji w tworzenie obrazu. Oczywiście musimy jak zawsze, ustawić ostrość i dobrać odpowiednią ilość światła, ale to wszystko.
skanowanie to nawet nie połowa drogi, wywołanie filmu to ten prostszy etap i w przypadku małego obrazka lub średniego formatu dość automatyczny, powiększalnik to znacznie więcej zabawy. Jeśli brak ingerencji jest właśnie tym co wyróżnia fotografię analogową to chyba mamy do czynienia z kilkoma znacząco rożnymi fotografiami analogowymi - polecam lekturę "The Print" Ansela Adamsa czyli trzeci tom standardowego podręcznika fotografii analogowej - przeczytanie pozwoli sobie wyrobić opinię w temacie "nie mamy możliwości ingerencji w tworzenie obrazu".

moim zdaniem z tej "połowy" cholernie trudno przejść do końca - mam powiększalnik (a nawet dwa) zegar, maskownicę, kuwety, wszystko - i co z tego - nico, może za parę lat kiedyś miałem ciemnie w robocie i było prościej nawet etatowy fotograf był zadowolony bo "ciemnia pracowała", a on się mógł urwać z roboty

widzę tendencję do mitologizacji analoga, mitologizacji jakości odbitki - "odbitka zrobiona pod powiększalnikiem lepsza od wydruku" trzeba jeszcze powiedzieć jaką trzeba mieć kliszę (jak dużą) żeby to miało szansę się wydarzyć i jaki powięszalnik i ile to będzie kosztować - bo na pewno nie będzie to mały obrazek ze smieny