Działa to dokładnie tak, jak w skrócie napisałem, tylko że po drodze aparat uzgadnia pewne fakty dotyczące parametrów obiektywu i jego aktualnego stanu, bo przecież ta menda photographer mogła zmienić obiektyw pomiędzy jednym naciśnięciem spustu migawki a drugim, i jeszcze bydlę kręci zoomem, co nie zmienia faktu, że idea jest prosta, a komunikaty na linii aparat-obiektyw są jasne i też proste. Na samym początku jednak aparat sprawdza jakiego producenta obiektyw został podpięty, a od tego zależy, jak będzie on obsługiwany. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że dla obiektywów obcych zostaje włączony w protokół komunikacyjny generator liczb losowych
i żeby się nie wiem jak producent obiektywu starał, to i tak o wszystkim zadecyduje aparat.