Nie tłumacz mi, co zawiera smartfon, proszę, bo ja to wiem, i wszystko po całości mam tam, gdzie nawet kolonoskop nie sięga. Żyję bez tego i- uwierz mi- da się żyć.
Gdyby córka jechała rowerem, nawet po jezdni, to nie zapierniczałaby na treku tak szybko, jak na hulajnodze elektrycznej, że nie zdążyła zahamować, gdy samochód, który ją wyprzedził, zajechał jej drogę i nagle zahamował przed przejściem, a ona bokiem wpadła mu na kufer i połamała kolano. Z roweru się inaczej leci, jest koło z przodu, które przejmuje energię zderzenia, itd., itp. Wiele razy leciałem z roweru na zbity pysk i nic mi się nie stało, czasem tylko trzeba było koło centrować, a tu miało być lżej, szybciej, nowocześniej, ale bez choćby iluzorycznej ochrony, żadnej strefy zgniotu, a ułamka sekundy zabrakło na jakąś prawidłową reakcję.
Trzykilowym klamotem można przynajmniej komuś trąbę sklepać, a smartfonem tylko pomachać, więc ta nieznośna lekkość bytu czasem obraca się przeciwko
Tak przy okazji, to córka też jest smartfoniarą, więc nieszczęścia chodzą parami![]()