Skoro już mówicie o "śmierci aparatów", to ja powiem inaczej. Spróbujcie teraz kupić jakiś celownikowy średni format (mówię o filmie), albo nawet dobrą lustrzanke TLR, ale tak, żeby nie zastawiać hipoteki i nie sprzedawać połowy narządów... A przecież fotografia na filmie, zwłaszcza 6cm, to prehistoria porównywalna z malunkami na ścianach jaskini w Lascaux. To zaś daje nam pewną podpowiedź, w którą stronę podążą producenci aparatów. Twój błąd w rozumowaniu polega na tym, że wrzucasz do jednego worka masowego użytkownika, czyli "pstrykacza", który w latach 90 kupował "małpkę", z ludźmi, którzy "jeszcze fotografują aparatami". Producenci aparatów nie muszą nic wymyślać, żeby zachęcić "pstrykaczy", bo ci nigdy nie byli najważniejszym targetem. Więc jeżeli oni wszyscy uwierzą, że smartfon rzeczywiście "robi lepsze zdjęcia", to Bóg z nimi. I nawet sam Bóg by ich nie przekonał do kupienia aparatu.
Moim zdaniem aparaty zaczną być po prostu coraz bardziej "jak Leica". Prostsze, bez wielu gadżetów, bez fotografii obliczeniowej i bez tego całego perkalu i świecidełek. Ale postawią na jakość i stawiam flaszkę, że to się sprawdzi. Wciąż jest na świecie masa ludzi, którzy szukają jakości, jakości i jeszcze raz jakości. I będzie ich coraz więcej. Perkal i świecidełka staną się pase. Jak pojawisz się na imprezie ze smartfonem, to Cię nie wpuszczą do środka. Xiaomi będzie megaobciachem, Leica, Pentax, Zenit... To będzie coś. Ale pozwolić sobie na ten luksus, będą mogli tylko nieliczni. Bo nieliczni jeszcze będą wiedzieli, jak tych aparatów używać. Na "salonach" nie będzie się rozmawiać o zegarkach Rolex i piórach Mont Blanc, tylko o Canonie 5D Mark1. I na to postawią producenci sprzętu...