Drogi Janku!
Z tego rodzaju kreatywnością to możesz sobie iść tam, gdzie Słońce nie zagląda, bo i tak AI zrobi to jeszcze lepiej, a fotografia- nawet kreatywna- polega u swych podstaw na optycznej rejestracji swoich kreacji, a nie na układaniu jakichś pieprzonych klocków Lego na komputerze, i clou fotografii to jest osobiście zarejestrowany obraz sprzętem do tego służącym.
Do tego jeszcze dochodzi frajda z obcowania z wysokiej jakości optyką i mechaniką, jaka jest zawarta w aparatach fotograficznych, chociaż tej mechaniki ostatnio drastycznie ubywa. Obejrzenie sobie płytki drukowanej szajsunga wywołuje u mnie mniej emocji, niż gapienie się na kromkę czerstwego chleba, natomiast zajrzenie pod pokrywy lustrzanki (a zwłaszcza takiej na film) powoduje taki opad szczęki, jak konfrontacja mechanicznego szwajcarskiego zegarka z jakimś smartwatch'em.
Stanowczo wolę też polegać na swoim odkurzaczu Rainbow zrobionym wg patentu z 1936 roku, niż zapuścić jakiegoś samemu łażącego robota, który tak naprawdę gówno może, i gówno robi, a cienia geniuszu w nim nie widać, a cała jego użyteczność tak samo polega na oprogramowaniu, jak we smartfonie, i takie same ułomne są efekty jego pracy.