Mnie krew zalewała, gdy musiałem Canonem A610, a potem M2, robić zdjęcia metodą na zombie, trzymając aparat w wyciągniętych rękach, bo bez okularów do czytania gówno widzę z mniejszej odległości, a gdy dystans był metrowy, w jakiejś ciasnej przestrzeni, to mi się z tego metra robiło pół metra i mnie jeszcze bardziej szlag trafiał, bo już z perspektywą, ogniskową i kadrowaniem robiły się następne problemy, więc przez sprzęt do fotografowania rozumiem wyłącznie coś, co można przytulić do pyska, bo ma celownik z korekcją dioptryczną, i w tym celowniku widzę nastawy, które mogę zmieniać bez odrywania go od oka.
O tym, czy sprzęt się do fotografowania nadaje, dla mnie decyduje głównie ergonomia, oraz jakość obrazu, a żaden smartfon tego pierwszego warunku nie spełni nigdy.