Ansel Adams powiedział, że fotografia, to nie tylko wybór kadru i naciśnięcie spustu migawki. Na proces powstawania zdjęcia składa się suma wszystkich emocji i uczuć, oraz doświadczeń, z całego życia. Podobnie i ten problem jest dużo bardziej złożony, niż się wydaje.
"Zchamienie" klientów ma tendencję rosnącą, gdzieś tak od początku lat 2000. Weszliśmy do UE, więcej ludzi zaczęło podróżować, albo wyjeżdżać na dłużej za granicę, do roboty, pojawiły się nowe technologie, którymi tak się niektórzy zachwycają, że gotowi są dla nich porzucić wszystko, czym otaczali się do tej pory i co było dobre, tylko dlatego, że jest "nowe".
Dlaczego statystycznego Polaka za granicą (albo w Polsce, ale takiego, który pracuje za granicą) można poznać na kilometr? Przynajmniej ja poznaję. Otóż dlatego, że najczęściej jest to burak, z roszczeniami większymi, niż góra Synaj. Ma pretensje do wszystkiego. Do kierowców, że nie zjeżdżają mu z drogi, gdy pruje przez niemiecką autostradę swoim Audi, do sprzedawcy w Biedronce, że krzywo się spojrzała, do hotelu, bo na prześcieradle była fałdka, i do restauracji, bo nie podali mu schabowego z frytkami, jak chciał. Tak naprawdę jest to ten sam zacofany burak, ale był w jukej, albo w reichu i "wie, jakie są jego prawa". Gdy tacy się pojawią, gdziekolwiek miedzy ludźmi, trzeba uciekać i nie przyznawać się, że mówi się w tym samym języku. Bo wstyd...

To jest pierwsza, najważniejsza przyczyna. Drugą jest oczywiście zbyt duża łatwość robienia zdjęć. Skoro każdy potrafi, smartfonem, to dlaczego płacić fotografowi? Bo co, bo ma "większy aparat, którym próbuje podbudować swoje ego i pokazać, kim to on nie jest"? Wasze słowa Panowie (przynajmniej niektórych z Was)! A ponieważ taki burak nie widzi (nie jest zdolny dostrzec) różnic pomiędzy zdjęciem zrobionym dobrze, a gniotem ze smartfona, więc czuje się jak "pan", który w swej łaskawości może dać szansę temu "bufonowi z wielkim obiektywem" jeszcze bardziej podbudować swoje ego. I niech spada na drzewo...