Ja też parę lat temu byłem na weselu jako gość u dobrych znajomych i nie proszono mnie o zdjęcia, byli zamówieni fotograf i kamerzysta, ale z nawyku nie wytrzymałem, zabrałem 6D + 1,8/50, i od kościoła do końca wesela nad ranem obfotografowałem całą imprezę nie zaniedbawszy się nachlać i wytańcować. Zdjęcia oddałem młodym już we wtorek po ślubie, a na zdjęcia od zawodowca czekali pół roku- dosłownie!
Po roku poprosili mnie o sesję plenerową w Kazimierzu, bo przez rok niby ani nie mogli się sami zorganizować, ani umówić zawodowca. Był listopad i poprosiłem, aby przyjechali po mnie o 7-ej rano. Przyjechali o 11-ej, w Kazimierzu byliśmy w samo południe. Ranek był wręcz mroźny, więc panna młoda założyła sobie pod suknię półkozaczki, i to niezbyt wyjściowe, a w południe zrobił się taki upał, że porozbieraliśmy się do podkoszulek. Miałem małą blendę, lampę, statyw do lampy, trzy aparaty, i w ostrym słońcu musiałem jakoś ogarniać ociekającą potem parę młodą, a zdjęcia plenerowe to też nie moja bajka, bo mnie szlag trafia, gdy muszę coś wymyślać i pozować ludzi, na dodatek teren nie jest mi znany i nie wiem, gdzie szukać miejscówek. Reportaż ślubny to co innego, i też wyszło, jak wyszło.