Ale przecież tak samo było w czasach fotografii na filmie. Obiektywy od Pentacona Sixa, można było założyć przez fabryczną redukcję M42 do małego obrazka. I o ile z pełnego kadru 6x6 cm, zdjęcia wychodziły świetnie, to z 24x36 mm już dużo gorzej. A taki obiektyw podpięty pod APS-C, to już w ogóle była katastrofa. Powód? Projektując obiektywy pod średni format, nikt nie żyłował rozdzielczości, ponieważ przy robieniu odbitek, powiększenie liniowe z takiego 6 centymetrowego filmu było dużo mniejsze. I tak, przeciętny obiektyw do aparatu małoobrazkowego, miał najbidniej 40 linii/mm w centrum kadru i 25 na brzegu. "Legendarny" ponoć, Sonnar 180/2,8 do średniego formatu, miał w centrum 24 l/mm, a na brzegu kadru 18 l/mm. To wyobraźcie sobie, że założono go do takiej np Praktici i zrobiono ze zdjęcia powiększenie 18 x 24cm. Cóż z tego, że dobry film miał rozdzielczość ponad 100 linii na mm? Wychodziło dziadostwo. Nikt jednak nie narzekał, bo raz, że obiektyw ten rzadko był używany z małym formatem, a dwa, to używany ze średnim, nie zmuszał do nie wiadomo jakich powiększeń.
Ot, taka dygresja z przeszłości...