Żeby się nauczyć obsługiwać sprzęt (a to nie to samo, co nauczyć się robić zdjęcia, bo te byle kto robi teraz telefonem), to trzeba poznać zasady działania jego podstawowych mechanizmów, takich jak: przesłona, automatyka przesłony, pomiar światła przy pełnym otworze przesłony, pomiar światła przy przesłonie roboczej, działanie migawki, działanie synchronizacji lampy, działanie mechanizmu lustra, działanie pomiaru światła TTL, działanie pomiaru światła TTL OTF. Do tego najlepiej nadają się aparaty analogowe, którym łatwo zajrzeć w bebechy, czyli otworzyć tylną ściankę i popatrzeć, jak te elementy ze sobą współpracują i z założonym, i ze zdjętym obiektywem. Wtedy dopiero człowiek poznaje zasady działania sprzętu, gdy na własne oczy widzi, od czego zależą parametry ekspozycji. Dlatego też, aby te mechanizmy poznać, dobrze jest zakupić, a co najmniej wypożyczyć od znajomego, jakąś tanią lustrzankę na film. Dobrze jest też poznać sprzęty wyposażone w różne typy migawek- szczelinowe poziome, szczelinowe pionowe i centralne.

Dopiero po poznaniu mechanizmów przeniesionych do sprzętu cyfrowego z epoki aparatów na film można zacząć robić zdjęcia aparatem cyfrowym mając już rozeznanie, które z tych mechanizmów w posiadanym aparacie są, a których nie ma, i co się z tym wiąże. Nauka powinna się odbywać na lustrzance, aby wyrobić u użytkownika odruchy w ocenie ekspozycji bez "podpowiedzi" jaką daje symulacja ekspozycji na wyświetlaczu EVF. Użytkownik zaczynający naukę od cyfrowego bezlusterkowca pewnych mechanizmów dobrze nie pozna i pewnych nawyków sobie nie wyrobi.

Tak więc uważam, że lustrzanka pokroju Canonów EOS 700D lub 60D jest optymalnym wyborem na początek, i nie są to przy okazji sprzęty badziewne, lecz mające duże możliwości i mogące wystarczyć na bardzo długo nie tylko do nauki, ale już do samego uprawiania z pasję fotografii jako takiej.