Natchniony lekturą tego wątku, mimo iż jestem wyznawcą zasady, że jak coś działa to nie nalezy ruszać, bo można zepsuć, postanowiłem zrobić update u siebie w 450D. Przeczytałem początek instrukcji, pisali tam, żeby upewnić się, że akumulator jest w pełni naładowany i uznałem że instrukcja jest dla debili. W aparacie miałem nowy, pierwszy raz używany akumulatorek zamiennik Phottixa. Poprzedniego dnia zrobiłem na nim ok. 200 zdjęć i wciąż pokazywał że jest pełny. Ściągnąłem firmware, wrzuciłem na kartę, odpaliłem aparat. Zauwałżyłem, że stan naładowania to połowa, ale pomyślałem sobie, że na połowie to zrobię kolejne 200 zdjęć, więc nie ma się co przejmować. Zapuścilem cały proces i czekałem sobie, a do głowy przyszła mi myśl, że taki nowy akumulatorek to może bardzo różnie pokazywać stan naładowania, a update szedł długo i powoli, mijały kolejne minuty, patrzyłem na pasek postępu i jakoś dziwnie miałem przeczucie, że zaraz braknie prądu. Na szczęście nic takiego się nie stało. Proces zakończył się powodzeniem. Wskaźnik naładowania wskazywał minimum. Wziąłem aparat do ręki, żeby pstryknąć na nowym firmware parę fotek, pstryk, pstryk... i komunikat "wymień baterię". Mało brakło...
Na przyszłość na pewno będę już przestrzegał zasady, że akumulator ma być pełny i sprawdzony.