Wszefraszam sze szie wtrancam, bo jezdem nabyfcom mało ślachetnej zwykłej eRki. Łącząc się w bólu z wszystkimi oszukanymi szlochając w ulewę poszedłem do auta, a co tam, już i tak od łez byłem mokry, po torbę z klamotami i po wzieciu adaptera w swoje ręce naszła mnie wątpliwość, jak autorzy owego żałobnego trenu robili te nie chcące się ostrzyć na nieskończoność zdjęcia, gdyż w moim, kupionym na eBay za 2/3 lamentowanych złociszy, po wyjęciu filtra CPL na 1/3 obwodu adaptera zostaje pół centymetrowa szczelina. No to kombinuję - czy ten, któremu nie ostrzy wyłamuje filtr, bo nie wygląda na rozbieralny i wkłada samą prowadnicę, czy szczelinę zakleja czarną taśmą izolacyjną, ewentualnie upycha watę, bo ja mając w połączeniu obiektywu z body prawie 6 cm pół centymetrowej dziury, zacząłbym dociekać, co będzie z migawką, jak wpadnie do środka dajmy na to mucha. Adapter bez filtrów i pokręteł był razem z moim body - gdzieś na forum mi mignęło, że po jakiejś rejestracji do R5 Canon przysyła go gratis, czyli na nie "filtrowanych" obiektywach mogę mieć zwykły adapter. Gdy chodzi o sam adapter CPL - ND, to sympatyczne, skuteczne, proste w budowie i cholernie, znaczy się canonowsko drogie przydatne urządzenie.