O! Jak mi jest dobrze, że przestałem wyczekiwać nowości od Canona, a zacząłem skupować za grosze jego antyki! Zgłębianie historii jest tak pasjonującym zajęciem, że nie ma czasu na rozważania nad przyszłością. Spokojnie poczekam, aż ona stanie się historią, i wtedy będą ją zgłębiał
P.S. Mój pierwszy- jak dotąd i na wieki wieków- obiektyw klasy L okazał się pierwszym zepsutym obiektywem firmy Canon, jaki posiadłem, a nie spieprzył mi się nigdy ani jeden plastikowy kitowy słoik z plastikowym bagnetem. Koszt jego naprawy doszedł prawie do 900 PLN, czyli więcej, niż jakikolwiek plastikowy obiektyw, zwłaszcza używany. Całe moje szczęście, że koszt naprawy pokrył sprzedawca owego feralnego szkiełka, ponoć najlepiej wykonanego obiektywu w historii firmy Canon, czyli 100-400L II. Zepsuły się wyłączniki AF i limitera AF, a obiektyw był ciągle w trybie AF. Tak banalna rzecz, jak zwykły pstryczek-elektryczek, który powinien niezawodnie działać, jak wyłącznik od lampki nocnej, wskutek posuniętej do absurdu miniaturyzacji i "zaawansowania technologicznego", zamiast zostać wymienionym za 5 PLN wymagał wymiany razem z 1/5 obiektywu
![]()