Spłonęła fabryka produkująca elementy aparatów. Co ma wspólnego jakaś fabryka w Japonii z dostępnością sprzętu foto w Polsce? Brew pozorom całkiem sporo.
Według doniesień różnych mediów, 20 października wybuchł wielki pożar w fabryce Asahi Kasei Microsystems (AKM) w Nobeoka City w Japonii. Ugaszenie ognia zajęło aż 3 dni. W tym czasie fabryka została mocno zniszczona. Spaliła się część konstrukcji budynku, zawaliły się fragmenty dachu oraz ścian. Według doniesień z Japonii, w trakcie trwania pożaru z budynku wydobywa się chemiczny zapach. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a z budynku udało się ewakuować około 400 pracowników. Obecnie cała fabryka jest wyłączona z użytku, a jej przywrócenie do normalnej funkcjonalności ma zająć co najmniej 6 miesięcy, a być może nawet rok.
Osoby, które w ostatnim czasie próbowały kupić najnowsze aparaty, jak Canon EOS R6, R5, Sony A7S III czy najnowsze Nikony Z6 II i Z7 II wiedzą, jak ciężko jest dostać ten sprzęt. Dwa ostatnie modele oficjalnie będą dostępne dopiero w styczniu. Canon EOS R6, który miał swoją premierę w lipcu, jest dzisiaj niedostępny w żadnych renomowanym sklepie w Polsce. Jeśli gdzieś znajdziecie pojedynczą sztukę to pewnie sprowadzoną gdzieś z Niemiec przez nieoficjalnego sprzedawcę tej marki. W niektórych sklepach są nawet listy oczekujących. Osób, które już wpłaciły po kilkanaście tysięcy złotych, aby szybciej otrzymać swój wymarzony sprzęt, bo najbliższa dostawa może nie pokryć wszystkich zamówień. Pamiętajmy, że mówimy o sprzęcie za ponad 12 tys. zł, w środku pandemii, podczas gdy cała branża mocno krwawi.