Podziele sie z wami moimi spostrzezeniami. Ostatnio przy dosc srogim mrozie wybralem sie nad jezioro (na molo) na spacerek. Temperatura okolo -10C i do tego dosc mocny wiaterek (wiec odczuwalna ponizej -15C). Oczywiscie zabralem aparat (350D) , ot taki zimowy plenerek - zachodzace slonce swietna widocznosc i takie tam. Cykalem zdjecia na tym mrozie i nic . Aparat focil bez problemu. Balem sie o accu (dwa w gripie) ze na takim mrozie padna (w zwiazku z niska temperatura spadek pojemnosci) ale ku mojemu zdziwieniu trzymaly do konca. Po dwoch godzinach marzniecia poddalem sie - za duzy mroz - aparat niestety dalej byl gotow do focenia...
Tak na marginesie co do spatku pojemnosci - ten spadek jest tylko w momencie gdy accu znajduje sie w niskiej temperaturze. Gdy go ogrzejesz do temperatury powiedzmy "normalnej" pojemnosc zostanie przywrocona co w efekcie zaowocuje "podniesieniem" sie wskaznika naladowania (najlepiej to widac w komorce ja zostawisz na mrozie ).
Pozdrawiam