
Zamieszczone przez
szandor
Zdecydował sentyment, kilkanaście lat z Canonem, oraz kłopoty z kolorem (zdjęcia z wypraw podczas których było ponure światło, wymagały w posprocesie sporo gimnastyki). Byłem na rozdrożu, stałem przed wyborem A7III czy R. Wybrałem się na prezentację R-ki do Kraśnika i muszę powiedzieć, że R-ka lepiej nie wypadła od mojej A7II (o szkłach zacnych/ogórach nie wspomnę bo mi takie nie są potrzebne). O zakupie R zadecydował przypadek, trafiłem w grudniu 2018 r. na człowieka, który ze względu na nietrafiony zakup, chciał się pozbyć kompletu: dwumiesięcznego R + RF24-105 z przebiegiem niespełna 2 tyś. klatek za 10 kzł (stracił 5400 zł). Potraktowałem to jako okazję i kupiłem na próbę, no i ... polubiliśmy się. Co nie znaczy, że wybór był właściwy. Serce wybrało nie konsultując się z rozumem (a może przeważyła chytrość).
Jak pisałem brak mi w R stabilizacji i lepszej baterii. Po ostatniej aktualizacji yoj stał się dla mnie zbędny. Wyjaśniam dlaczego: podczas moich wypraw R-kę noszę w uchwycie na pasku od plecaka peak desing, ale też często dynda na szyi, ekran dotyka klaty. Przykładając puszkę do oka najpierw musiałem sprawdzać parametry, poszukać punktu AF i miziać palem po ekranie ustawiając go tam gdzie bym chciał. Teraz odkręcam/zamykam ekran tyłem - nic mi się nie może zmienić, jeśli trzeba jednym przyciskiem ustawiam punkt AF na środku, wciskam spust do połowy i ... AF pozostaje przyklejony do obiektu.
Jest to (dla mnie) lepsze niż yojstik
PS Podkreślam R-ka da się polubić.
Przepraszam, za długi wywód , ale zostałem "sprowokowany do wynurzeń".