Premiera systemu EOS R skłoniła mnie w końcu do refleksji nad bezlusterkowcami i doszedłem do wniosku, że zdecydowanie wolę pozostać przy klasyce DSLR.
Zmieniać cały sprzęt dla oszczędności 100g na wadze (różnica między EOS R a 6D MKII), do tego jak dla mnie mniej poręczne, ilość zdjęć na baterii to jest jakaś kpina, że o cenie nowej puszki i szkieł do systemu nie wspomnę.
Można założyć obiektywy EF za pomocą adaptera, ale w tym momencie zwiększamy wagę (wychodzi nam tyle co 6D MKII).
Pamiętam jak wychodziły kolejne puszki EOS i ludzie po kolei się czepiali: ilość zdjęć na baterii (co tak mało, chcemy więcej) gdzie i tak zawsze oscylowało w okolicach 1000 fotek na jednym ładowaniu, później doszło czepianie się do wagi a i tutaj wielkich różnic nie ma, następnie ergonomia - a bo to źle się trzyma i mały paluszek mi zjeżdża z korpusu, no i nieszczęsny JEDEN slot na kartę - no jak tak można, jak my do tej pory bez niego żyliśmy?!
Generalnie zawsze było się do czego doczepić (cebulandia pełną gębą), a tu proszę nagle te wszystkie wady, które nadal są przy bezlusterkowcach, nagle przestają przeszkadzać.
Marketingowcy w poszczególnych firmach właśnie siedzą i piją szampana pogryzając kawiorem
Koniec moich wypocin, ja póki co na dłużej zostaje przy lustrach i mam tylko nadzieję, że w najbliższym czasie zaczną (chociaż trochę) spadać ceny luster żeby kupić sobie drugiego 6D MKII
