Po przeczytaniu Fotopozytywu utwierdziłem się w przekonaniu, że manewr z "podwójnym" numerem zrobiony został jakby w ostatniej chwili. Nawet zawartość jest co nieco nieaktualna. Redakcja zaprasza na Krakowską Dekadę Fotografii, a jakże podając szczegółowy terminarz wystaw, szkoda tylko, że dawno po zamknięciu imprezy. To samo z informacjami o konkursach, które już sie odbyły i zaproszeniach na spotkania, jak choćby w kwietniu w Galerii f5. Kanon Twórców też byłby aktualny gdybym numer otrzymał w lutym, a nie w maju. I tak dalej i tak dalej...I teraz tylko się zastanawiam, czy skoro zaprenumerowałem 6 numerów, za 6 zapłaciłem, czy przypadkiem nie otrzymam 6 numerów zgodnie z matematyką Fotopozytywu. Czyli na numerze 6 (czerwcowym) moja prenumerata się zakończy. Prenumerując, liczyłem na jak to reklamuje wydawca ("Cenisz czas i wygodę - skorzystaj z prenumeraty") wygodę i oczywiście oszczędność, bo miałem zapłacić mniej niż zapłaciłbym np. w EMPiKu. A teraz się okazuje, że z powodów bliżej nie znanych wydawca pozbawił mnie jednego numeru dopisując po prostu numer 3 do numeru de facto lutowego (o czym mówi również jego zawartość). Problem niby niewielki, ale jak się tak głębiej nad tym zastanowić, to parę, paręnaście (tysięcy?!) osób zostało zrobionych w bambuko, wydawca się nie narobił a swoje i tak zarobił, nie tak?