że co?
nie no, mówmy o normalnych rowerach, typu powiedzmy ukraina bez wchodzenia w szczegóły, czyli u mnie jest to goła rama, dwa kola, jakiś amorek z przodu, jakaś przerzutka z tyłu, żadnych błotników, bagażnika czy sakw - po prostu rower do rekreacji w promieniu 60km od domu. czyli z dodatków jest tylko bidon i taka mała trójkątna torba pod ramą na kilka batonów i mapę.
nie myślę tu o rowerach typu krążownik na wyprawę do norwegii - gdzie sprzęt foto jest tylko dodatkiem.
chodzi mi stricte o rower do zadań relaksacyjnych i fotograficznych.![]()
torby, sakwy - odpadają ;-)
no i właśnie - czyli na granicy......
znowu slang - ale generalnie wiadomo - trzeba coś wymyślić albo zmusić do tego jakiegoś mechanika.
nie mam futerału, pod ramę sie nie zmieści, no i za dużo roboty z wyciąganiem... ;-)
noooo, to już ciekawiej brzmi - w końcu po co wozić statyw, jak sam rower może być statywem! trzeba by kombinować dalej :-D
odpada - traci sie wtedy wszystkie zalety slingshota (szybki dostęp do aparatu bez zsiadania z roweru), poza tym za ciężko i za wysoko by było...
na razie koncepcja ze zwykłym bagażnikiem (na sztycę lub do ramy) + gumy wygrywa.![]()