1. Jeżeli chcę złapać coś co nagle pojawia się poza GO to przy użyciu EVF nigdy mi się nie udało. Przytykając wizjer do oka widzę tak zwane nic i to samo chyba widzi układ AF.
2. W codziennym fotografowaniu nie zauważam momentu załączenia EVF. W przypadku j.w. to jest ułamek sekundy, który ma znaczenie.
3. Problemem są okulary. Jeśli testowo sprawdzam to zawsze podnosząc aparat do oka przełącza się on na EVF. W praktyce kiedy robię to w różnych dziwnych pozach tak różowo nie jest. Zdarzyło się, że się załączył i wyłączył i ptaszysko już odleciało.
4. Najnormalniej w świecie obserwacja natury przez wizjer optyczny i długie tele to czysta przyjemność. Oglądanie tego samego w małym telewizorku zabija całą tą przyjemność. EVF to tylko narzędzie do zrobienia zdjęcia. Nie zrozumie tego ten kto nie kocha przyrody i nie spędza w zasiadce kilku godzin z czego efektywnie znaczna część to patrzenie przez wizjer... optyczny jeśli się go ma. W bezlustrze to już wolę LV czego w lustrzance prawie nie używałem.
No i tyle
