Oczywiście to, że oko znajdujące się przy wizjerze nie powoduje zakłóceń obrazu. Te są wynikiem niedopracowanego jeszcze EVF. I nie chodzi o szybki ruch aparatu. Chodzi o ruch całkowicie zwykły - gdy chcemy zrobić normalne zdjęcie np. biegającego dziecka, jadącego samochodu, peletonu kolarzy czy lądującego samolotu. W żadnych ekstremalnych warunkach czy scenach. Po prostu wizjer elektroniczny w aparatach sony jest dobry, ale przy statycznych scenach. Przy jakiejkolwiek w miarę dynamicznej sytuacji już nie. Nie zauważyłem żeby Kolega Jan Pawlak fotografował jakiekolwiek dynamiczne sytuacje.
Cóż. Tak bywa. Rzadko kto wykorzystuje obecnie w pełni możliwości posiadanego sprzętu, w związku z czym nie ma okazji poznać wszystkich jego wad.
Tak. Wiem. Ty robisz zdjęcia w głowie. Natomiast większość fotografujących delikatnie mówiąc dość często używa wizjera nie "w celu wykonania zdjęcia" (bo wizjer nie służy do wykonywania zdjęcia), ale do kadrowania sceny. Być może wynika to z niedoskonałości owych fotografów, którzy nie potrafią skadrować obrazu "w głowie", a muszą wykorzystywać w tym celu bardziej tradycyjne metody fotografowania wywodzące się z jakże zamierzchłych czasów analogowych, czyli patrzeć na scenę przez wizjer. Tą wadą obarczeni zresztą są także operatorzy filmowi, którzy niestety ale EVF obecny w bezlustrach nazywają w dość prostych i żołnierskich słowach. Ja osobiście nie wyobrażam sobie pracy z EVF w obecnym stanie, czy też nie daj Boże z monitorkiem. Nie potrafię kadrować obrazu w głowie, bo widocznie nie dorosłem. Owszem, w głowie mogę zobaczyć jak chciałbym żeby scena wyglądała, ale kadr widzę w wizjerze. W głowie natomiast mam parametry ekspozycji i z tego punktu widzenia informacje zawarte na wyświetlaczu EVF w zasadzie są mi zbędne, choć niewątpliwie przydatne mogą być komuś, kto uczy się fotografii. Niemniej powstaje pytanie, czy oglądając w wizjerze cyferki i wykresy jesteśmy w stanie skupić się na kwintesencji fotografowania? Moim zdaniem nie.
Reasumując. Elektroniczny wizjer w aparatach bezlusterkowych w ogóle, jest - moimi zdaniem - oprócz wypaczenia wizji zmniejszenia rozmiarów sprzętu - ich największą wadą. I w zasadzie zrozumiałem dopiero teraz dlaczego Nikon i Canon jeszcze nie wypuścili bezlustra z prawdziwego zdarzenia. Bo chyba cenią swoje fotograficzne marki mimo wszystko na tyle, by dopracować ten element sprzętu. Co zresztą znalazło ostatnimi tygodniami potwierdzenie w podawanych przyczynach opóźnień w potencjalnych premierach. Mam nadzieję, że pokażą produkty w miarę kompletne. I jeżeli tak zrobią, to sony będzie miało jak zwykle w dziale foto problem. Niemniej oczywiście do tego momentu czerpią (sony) garściami ze sprzedaży niedopracowanego sprzętu w kosmicznych cenach, przy okazji prowadząc na klientach prace BR. Cóż, w takich czasach jesteśmy, że wmawia się klientom, że coś co wcale dobre nie jest jest prawie doskonałe.
Kupujcie zatem Sony a7III i do tego SUV-y z litrowymi silnikami, wierząc że jest to szczyt technologii stworzonej dla dobra klienta i sprzedawanej mu w najniższej możliwej cenie, bez chęci zdwojenia zysków po stronie korporacji. Wierzcie też bezgranicznie "niezależnym" portalom zajmującym się oceną tegoż sprzętu i patrzcie z zachwytem na ich wykresy i opinie, niczym na badania poziomu emisji spalin podawane przez Volkswagena.
Dla mnie Canon i Nikon wiele zyskują jako marki próbując w końcu puścić sprzęt odpowiedniej jakości (mam nadzieję). Myślę, że szczególnie Nikona nie stać już na to, żeby wpuścić na rynek gniot. Co zresztą pokazali d850. I jako użytkownik systemu Canon mam nadzieję, że i ta firma pójdzie ta drogą (choć w zasadzie nowy aparat w ogóle nie jest mi potrzebny).