hej!
po kilkuletniej przerwie przyszedł czas na wymianę mojego 400D. Ostatnie tygodnie trochę czytałem o bezlusterkowcach i wydaje się, że to coś dla mnie, bo będzie lżejsze i "łatwiejsze".
Szczerze mówiąc to z analizy potrzeb wyszło mi, żeby kupić Olympusa EM10 III lub EM5, albo właśnie Canona M50.
Nie widziałem tych aparatów na żywo aż do dzisiaj. No i zmartwiło mnie to, że ta półka cenowa wygląda trochę - hmm, jakby to powiedzieć - zabawkowo. Tzn. lusterkowce i ich obiektywy, nawet tak stare jak moje (400D + 17-85) w dotyku sprawiają wrażenie solidnych, a te nowości z kolei dają odczucie plastiku i delikatności.
Mam pytanie - czy w praktyce jeden upadek wiąże się z popsuciem bezlusterkowców, czy to tylko takie wrażenie? Czy trzeba o nie dbać bardziej niż o lusterkowce? Dużo chodzę po górach i aparat często jest w plecaku, narażony na wstrząsy - poradźcie jak pod tym względem radzi sobie bezlusterkowiec?
pozdr