Jestem fanem filtrów UV. Ze sprzętem fotograficznym obchodzę się jak z jajkiem i używam go jedynie amatorsko. Na wszystkich obiektywach mam osłony przeciwsłoneczne. Filtry zawsze czyszczę najpierw przedmuchując je gruszką a potem szmatką Zeiss'a. Mimo to na filtrze od obiektywu ef35mm f/2 ostatnio zauważyłem bardzo płytką oraz długą rysę na samym środku i nie mam pojęcia, kiedy powstała. Z kolei na filtrze od Sigmy 18-35mm po tym jak wyczyściłem go po powrocie z pleneru na plaży powstała mi taka "ładna" okrągła olbrzymia i wstrętna rysa. Bardzo się cieszę, że ta rysa powstała na filtrze a nie na przedniej soczewce obiektywu. Tymczasem filtru od obiektywu 24-70L f/4 nie udało mi się porysować na tegorocznych wypadach wakacyjnych. Pomimo, że ten obiektyw to znacznie niższa półka niż 24-70 f/2.8 L II to wylądował na nim filtr UV B+W, który ma bardzo niski profil. Teraz zastanawiam się nad filtrem, który ma trafić na właśnie co zamówioną Sigmę 50A. Pomimo, że to jest również obiektyw znacznie gorszego sortu niż ten autora wątku też zastanawiam się nad B+W, głownie dla spokoju ducha, aby nie martwić się tym, że filtr obniża jakość obrazu. Natomiast wadą filtrów B+W oczywiście jest ich cena. Aż by się chciało na te filtry założyć jakiś tańszy filtr ochronny

Dodatkowo nie jestem w stanie zauważyć spadku jakości obrazu powodowanej przez mój najbardziej porysowany filtr na Sigmia 18-35mm. Rysy pewnie nie spowodowałyby zauważalnego spadku jakości obrazu, gdyby znalazła się na przedniej soczewce obiektywu. Więc czy jest wobec tego sens używać filtry ochronne UV? Jak już pisałem jestem ich zwolennikiem, z tego względu, że obiektyw z porysowaną przednią soczewką będzie znacznie tańszy w przypadku odsprzedaży...