Kiedyś w rodzinie (nie fotograficznej ) był aparat. Małobrazkowy no bo jaki inny. Wiec producenci mieli linie pro i amatorskie. Ja się dziwię że teraz są nabywcy na tanie lustrzanki. Na co to komu?
Albo sprzęt profi i semipro (hobbyści) i tu duze matryce, albo coś w kieszeń - kompakt lub bezlustro ale np 4/3 lub smartfony.
Waga i gabaryty. Są oczywiście tacy którym to się jeszcze nie znudziło ale... do czasu. Sam się przyłapałem na tym, że biorąc 5D z zoomem 2.8 robie mniej zdjęć niż z tel lub 760D. Ciężko coś strzelić bo, albo nie wolno, albo aparat za bardzo się rzuca w oczy i ochrona już leci itd. itd... a tel każdy robi i jest luz.
Gdybym mógł to zawsze miałbym ze sobą B1X ale znajomi już tego nie chcą dźwigać, a żonie nawet blenda przeszkadza.
Ja słyszę tu cały czas, że sony nie może być pro bo nie mają superteleobiektywów a Ty zobacz pro jesteś i prawie szklarni nie masz. No i zastanawiam się o co chodzi? Taki fotograf bez przynajmniej 300/2,8 może być uznany za pro? Bo mi się zawsze wydawało, że przydomek "pro" nie zależy od ilości klamotów ;-)
"Co do wspomnianego mojego obowiązku to chcę jeszcze dodać, że mój stosunek do tegoż obowiązku jest moją osobistą i całkowicie prywatną sprawą, co zwalnia mnie od wszelkich dalszych komentarzy, przypisów, suplementów i gloss."
Kapitan Wagner