Aparaty to sprzet drogi, wiec ten, kto go kupuje przewaznie stara sie o niego dbac - takze kultura obchodzenia sie z tego typu rzeczami w spoleczenstwie wyraznie wzrosla. Nie widze wielkich problemow w kupowaniu sprzetow uzywanych , tym bardziej, jesli uzyska sie od sprzedawcy chociazby gwarancje startowa z mozliwoscia zwrotu w przypadku, gdy wystapi blad wyjatkowo klopotliwy. A trwalosc aparatow jest juz ogolnie bardzo wysoka. Jesli chodzi o ekrany gibane - wydaje mi sie, ze najwieksza bolaczka , co zreszta zrozumiale, sa flexy - w roznych aparatach maja rozna konstrukcje i rozna trwalosc. Najgorzej jest z aparatami Sony - szczegolnie dwucyfrowych , to cieniutkie tasiemki flexowe lamiace sie nagminnie. Troche trwalsze sa w produktach Panasonicow , gdzie laczami elastycznymi sa juz kabelki - ale cos jest z nimi nie tak, bo lamia sie wewnatrz. Canon i Nikon problemow z tymi elementami nie maja , chociaz w Canonie nieumiejetne zdejmowanie tylnej scianki i rozpinanie lacza kablowego bardzo czesto skutkuje jego uszkodzeniem , a naprawic sie tego nie da, z kolei zlacze kosztuje ok 60 Euro.Najczesciej padaja w 60D i 70D. Bywa tez, ze ekranik nie odwraca automatycznie obrazu, ale to mozna bez problemu naprawic. W sumie -wielkich powodow do obaw nie widac, to dobrze dopracowane podzespoly.