Marszałkowska jest miejscem publicznym. Tam nie musisz pytać nikogo o zgodę na fotografowanie. Ale już na przykład na Węgrzech istnieje zakaz fotografowania ludzi na ulicach. Do tego w wielu krajach nie obowiązuje tzw. "wolność panoramy". Czyli mogą być miejsca, których fotografować nie możesz, bo takie jest prawo. Przykład - zakaz publikowania zdjęć wieży Eiffla, wykonanych po zmroku, kiedy ona jest oświetlona. Jak znajdą (wiem, że nie szukają) takie u ciebie na Instagramie teoretycznie możesz mieć kłopoty, bo to nielegalne.
We Francji, Włoszech czy na Ukrainie wolność panoramy nie dotyczy niektórych wnętrz. Chcesz zrobić zdjęcie koło Mony Lisy, a tu pan z ochrony prosi o schowanie aparatu. Tak samo nie zrobisz zdjęcia w Błękitnym Meczecie w Stambule. W Pakistanie próba sfotografowania osób może skończyć się dla fotografa bardzo niebezpiecznie.
A w Polsce bezprawny zakaz fotografowania masz np. na Wawelu.
Bo wedle polskiego prawa (Art. 81 pkt 2 prawa autorskiego), zakaz fotografowania nie dotyczy osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. No tak, tylko co innego publiczna impreza, a co innego zamknięta (tylko dla osób, które wykupiły bilety). I w ten sposób interpretują dyrekcje niektórych polskich instytucji powyższe zakazy fotografowania. Naginanie prawa - pewnie tak, no to idź z tym do sądu, jak ci źle kolego.
Na marginesie - nie możesz wejść np. na czyjeś wesele i tam robić zdjęcia, bo ci się młodzi podobają. Wesele też nie jest publiczną imprezą. Myślę, że kol. Merde przyzna, że dalej też czytałem ;-)