Te rewelacje w 77D i 800D jednak cenowo za mocno przybliżają te nowe aparaty do xxD.
A wracając do kwestii lamp i kabelka synchro, to, oczywiście, połączenie elektryczne jest zawsze równoległe, natomiast zewnętrznie tylko wygląda na szeregowe i o to mi chodziło. Nie zmienia to faktu,że do aparatu docierają dwa odrębne komunikaty o tym, jakie lampy są wpięte w obwód.
Opisy działania poszczególnych trybów TTL znam i w nie nie wierzę. Stary A-TTL w gruncie rzeczy pracuje jak zwykły TTL i błysk jest mierzony przez czujnik OTF pod lustrem. W ETTL przedbłysk niby jest mierzony przez układ dla światła ciągłego zlokalizowany przy okularze celownika, a w trakcie błysku zasadniczego nic go już nie mierzy, jest wszakże ten szkopuł, że bezlusterkowce Canona nie posiadają takiego układu. Jedynym światłomierzem w bezlusterkowcu jest sama matryca, i tak samo jest w trybie LV lustrzanki. Skoro matryca jest zdolna do mierzenia przedbłysku, to jest także zdolna do mierzenia błysku, a więc matryca jest w stanie sterować lampą w dowolnym trybie.
Najpewniejszą metodą na dobór odpowiedniej mocy błysku jest określenie odległości i na tym opiera się ręczne sterowanie lampą. Cały wic polega na tym, że obiektywy EF od początku, czyli od 1987 r., mierzą odległość, chociaż robią to "potajemnie". To Nikon narobił szumu wprowadzając serię D swoich szkieł, które mierzą odległość, a Canon to miał dużo wcześniej, i się tym nie chwalił. A przecież już pierwszy EOS 650 miał funkcję automatyki głębi ostrości. Przy pierwszy naciśnięciu spustu do połowy mierzyło się odległość od bliższego punktu sceny, przy drugim od najdalszego, który chcieliśmy mieć w GO przy danej przysłonie, a przy trzecim wciśnięciu spustu w celu zrobienia już zdjęcia, aparat ustawiał ostrość pomiędzy tymi punktami, lub przez błyskanie wskazania przesłony meldował, że jest to niewykonalne. Nie ma takiego równania matematycznego, które by obliczyło tę pośrednią odległość przy zadanej przesłonie, do którego nie trzeba by było podstawić odległości skrajnych, a więc obiektyw je mierzy! A skoro tak, to zabawy z przedbłyskami można o kant biurka potłuc, bo najistotniejsza informacja jest podawana przez obiektyw bez żadnych promienników podczerwieni czy innych detektorów. To jest as w rękawie, dzięki któremu można wciskać kit o nieustannym doskonaleniu systemu pomiaru mocy błysku i sprzedawać nowe lampy. W oczywisty sposób ten pomiar odległości przez obiektyw jest w stanie dobrać błysk do aktywnego punktu AF bez angażowania jakiegokolwiek innego układu pomiarowego.