dorzucę swoje 3gr:Zamieszczone przez Zigi
mój pierwszy EOS 1000 też był (jest) plastikowy i wszyscy już wtedy zastanawiali się nad trwałością takiego "plastiku". w ciągu tych kilkudziestu już lataparat zaliczał mniejsze lub większe upadki i poza ciut poobijanymi narożnikami nic mu nie jest. pękł tylko pierwszy (plastikowy) pierścień na obiektywie, ale po pierwsze miał prawo (rejs po bałtyku 25h w sztormie 8-11*B a za osłonę robił tylko woreczek foliowy - foto tutaj), a po drugie kropelka kropelki załatwiła sprawę do dziś.
natomiast - wbrew obiegowym opiniom - radzieckie aparaty wcale nie są nawet w połowie tak trwałe (cyt."do wbijania gwoździ"). miałem kilka zenitów, w jedym odkręciła się w środku śrubka i zablokowała spust w najmniej odpowiednim momencie, w drugim lekkie puknięcie na skałkach (w skałkę :winkwgniotło pryzmat do środka, po naprawie działał, ale było wyraźnie widać, że jest "walony", kiedy indziej łomo-kompakt odmówił posłuszeństwa, bo zbyt mocno fabrycznie nasmarowany olejem mechanizm... skleił listki migawki i przysłony i wszystko się zaklinowało...
![]()
co do trwałości obudowy 350D: moja 3sta5dziesiątka ma już rok i co prawda nie zaliczyła gleby (chyba) i nie ma żadnych pęknięć ani wgnieceń, ale za to trochę się kasta powycierała od trzymania - głównie w okolicy plecków po prawej obok guzików +/- - wygląda to tak, jakby starła się czarna matowa farba, a spod spodu wylazł... czarny błyszczący plastik ;-) poza tym wszystko ok, muszla oczna też trzyma.
tak więc nie zastanawiajmy się nad trwałością rzeczy trwałych, tylko zdjęcia róbmy 8)