A i ja miałem ostatnio mały przebój z moim 350d. Małem aparat zawiniety (przykryty) w bluzie w aucie aby niepowołane oczy nie widziały za dużo, no i przy wysiadaniu oczywiscie zapomniałem o tym. Pociągnąłem za bluze zeby ją zabraz z auta i w tym czasie (w trakcie podnoszenia bluzy) przypomniało mi sie co w niej jest. No ale już było za późno... Aparat po prxefikołkowaniu poprzez próg mojego auta, po drodze trafił na moją nogę, but, żeby na koncu przydzwonić w asfalt z kilkukrotną rotacją po takich kamyczkach zatopionych w asfalcie. Z bijącym sercem podniosłem go i oglądam. Power ON - działa... obiektyw-cały... body-bez najmniejszej ryski... jedyny ślad jaki znalazłem to ryska na dekielku :-) uffffff nie taki kruchy ten aparat jest w takim razie